Wielebny Herman Hoeksema
Powiedzieć, że żyjemy w poważnych czasach, byłoby zwykłym frazesem. Obecny czas jest oczywiście zawsze poważny, gdyż w nim Bóg sprawuje Swoją radę i realizuje Swój cel w odniesieniu do zbawienia Swojego Kościoła i nadejścia Jego Królestwa. Ale są okresy, w których znaczenie czasów jest bardziej oczywiste niż w innych okresach historii, ponieważ są one tak przepełnione ogromnymi wydarzeniami, że ich znaczenie jest wyryte w umysłach i sercach ludzi, a także dlatego, że bardziej niż w innych okresach przypominają ludowi Bożemu, że jest to ostatnia godzina i że zbliża się ich odkupienie. To właśnie w takich czasach uważani jesteśmy za godnych, by żyć dzisiaj. Czerwony koń biegnie po ziemi we wszystkich kierunkach, oczywiście poza kontrolą jakiegokolwiek człowieka lub władzy na świecie, a świat jest w ferworze wojny (pisane w czasie drugiej wojny światowej), jakiej nigdy przedtem nie odnotowano. Problem ekonomiczny woła o rozwiązanie z coraz większym naciskiem, a jego rozwiązanie wydaje się być bardziej odległe niż kiedykolwiek. Już teraz mówi się nam, że możemy spodziewać się nowego porządku świata, w którym zachowana zostanie wolność wyznania i słowa, wolność od strachu i niedostatku, świat pokoju i dobrobytu dla wszystkich. Ale w międzyczasie walka między kapitałem a pracą, między „posiadającymi” a „nie posiadającymi” staje się z biegiem dni coraz bardziej zacięta i intensywna. A wiernemu wierzącemu w Pana Jezusa Chrystusa coraz trudniej jest utrzymać się w społeczeństwie i zarabiać na swój chleb powszedni, chyba że sprzymierzy się ze światem i nałoży na siebie nierówne jarzmo z niewierzącym. W sferze religijnej nasze czasy cechuje apostazja. Szaleje modernizm. Zdecydowanie większość kościołów na naszej ziemi już dawno porzuciła prawdę taką, jaka jest w Chrystusie. Stały się one jak sól, która utraciła swój smak i która nie nadaje się do niczego poza wyrzuceniem na gnojowisko i podeptaniem przez ludzi. Masy oderwały się od Kościoła, a ci, którzy nadal do niego należą i uczestniczą na nabożeństwa w szabat, nie rozumieją już zdrowej doktryny. Panuje szalona pogoń za rzeczami tego obecnego świata, a nie za rzeczami, które są w górze, a także tęsknota za skarbami i przyjemnościami tego świata, która nie pozostawia miejsca na nic innego w sercach ludzkich. Wszystko to przypomina nam ostrzeżenie Pisma Świętego w 2 Tymoteusza 3:1-5:
1 A to wiedz, że w ostatecznych dniach nastaną trudne czasy. 2 Ludzie bowiem będą samolubni, chciwi, chełpliwi, pyszni, bluźniący, nieposłuszni rodzicom, niewdzięczni, bezbożni; 3 Bez naturalnej miłości, niedotrzymujący słowa, oszczercy, niepowściągliwi, okrutni, niemiłujący dobrych; 4 Zdrajcy, porywczy, nadęci, miłujący bardziej rozkosze niż Boga; 5 Przybierający pozór pobożności, ale wyrzekający się jej mocy. Takich ludzi unikaj.
Zawsze, lecz szczególnie w czasach takich jak obecne, Pismo Święte przekazuje wierzącemu podwójne przesłanie, który zwraca się do niego po instrukcję i pocieszenie. Po pierwsze, Biblia zawiera przesłanie pocieszenia dla wszystkich, którzy kochają pojawienie się naszego Pana Jezusa Chrystusa. Albowiem wszystkie te rzeczy zostały przepowiedziane, abyśmy uwierzyli, gdy się będą spełniać, a wierząc mieli pokój. W świetle „pewniejszego słowa proroctwa” czujemy się zapewnieni, że Bóg trzyma ster, sprawuje Swoją dobrą radę i realizuje Swój cel, a celem tym jest zbawienie w ramach Jego wiecznego, niebiańskiego przymierza. I nie jesteśmy zdumieni ani zakłopotani, ponieważ wiemy, że wszystko współdziała dla dobra tych, którzy miłują Boga, to jest tych, którzy są powołani według postanowienia Boga (Rz 8:28). I przez cały ten zamęt i udrękę czasów możemy podnieść głowę, mając pewność, że Dzień Pański jest bliski i że zbliża się nasze odkupienie. Nie zobowiązując się do przepowiadania „dnia i godziny”, możemy śmiało powiedzieć, że nasze czasy wywierają na nasze umysły i serca wrażenie bliskości i szybkiego zbliżania się obłoków i ujrzy Go każde oko. Po drugie jednak, Słowo Boże rozbrzmiewa również ostrzegawczą nutą, że przed ostatecznym przyjściem Pana, Kościół musi spodziewać się ciemnych i trudnych dni, okresu wielkiego ucisku dla ludu Bożego; ponadto nakłania nas do bycia wiernymi aż do końca, aby nikt nie zabrał naszej korony. Albowiem „człowiek grzechu” musi jeszcze zostać objawiony, a imperium antychrześcijańskie musi zostać ustanowione na pewien czas, a w tym okresie nie będzie miejsca na świecie dla tych, którzy miłują pojawienie się naszego Pana Jezusa Chrystusa.
Rzeczywiście, są też tacy, którzy nauczają, że wierny Kościół uniknie tego wielkiego ucisku. Tuż przed panowaniem Antychrysta i ostatnimi dniami ucisku i prześladowań zostaną oni uniesieni w „zachwyceniu”, aby być z Panem w powietrzu. Ale jest to całkiem sprzeczne z Pismem i jest to niebezpieczna doktryna, ponieważ napełnia wierzących próżną nadzieją, co musi zakończyć się całkowitym rozczarowaniem i pozostawić ich zupełnie nieprzygotowanymi w „dniu złym”. Wszędzie Słowo Boże ostrzega Kościół, że wierzący muszą spodziewać się ucisku nawet aż do końca. Kiedy naród powstanie przeciwko narodowi i królestwo przeciwko królestwu, a w różnych miejscach nastaną głód, zarazy i trzęsienia ziemi, możemy w nich zobaczyć „początek boleści”. Ale nadejdzie również czas, kiedy wydadzą prawdziwych wierzących i zabiją ich, a Kościół będzie znienawidzony przez wszystkie narody ze względu na Chrystusa; czas, kiedy wielu będzie zgorszonych, będą zdradzać jedni drugich i nienawidzić się nawzajem, powstanie wielu fałszywych proroków i zwiodą wielu, a miłość wielu oziębnie, ponieważ nieprawość obfituje. I tylko ci, którzy wytrwają do końca, będą zbawieni. A będą to dni wielkiego ucisku, jakiego nie było od początku świata i nigdy nie będzie. A gdyby nie to, że dni te zostały skrócone ze względu na wybranych, żadne ciało nie byłoby wtedy ocalone. (Mt 24:7-13, 21-22; por. Mk 13:7 n.; Łk 21:8 n.) Pismo nie tylko uczy nas, że wierni w Chrystusie muszą spodziewać się ucisku i nawołuje nas do wierności nawet aż do śmierci, ale takie prześladowanie ze względu na Chrystusa Pismo uznałoby za zaszczyt i błogosławieństwo.
11 Błogosławieni jesteście, gdy z mego powodu będą wam złorzeczyć, prześladować was i mówić kłamliwie wszystko, co złe, przeciwko wam. 12 Radujcie się i weselcie, ponieważ obfita jest wasza nagroda w niebie; tak bowiem prześladowali proroków, którzy byli przed wami.” (Mt 5:11-12).
Apostołowie radowali się, że zostali uznani za godnych znosić hańbę dla imienia Jezusa Chrystusa (Dz 5:41). A „wam dla Chrystusa dane jest nie tylko w niego wierzyć, ale też dla niego cierpieć” (Flp 1:29). Nie dla zapewnienia sobie ucisków, ale dla radosnego ich znoszenia ze względu na Chrystusa, aby przez nie uwielbić łaskę Bożą i dostąpić wielkiej nagrody wiernych ku chwale, czci i sławie przy objawieniu Jezusa Chrystusa (1 Piotra 1:7).
Dlatego Kościół musi spodziewać się „wielkiego ucisku” dni ostatecznych. Już teraz musi czuwać, modlić się, przywdziewać całą zbroję Bożą i przygotowywać się, aby nie splugawić swoich szat i nie zostać wchłoniętym przez świat. Świat bowiem zawsze nienawidzi dzieci światłości, a te zawsze muszą cierpieć prześladowania. „Wielki ucisk” nie spadnie na Kościół jako coś zupełnie odrębnego, bez żadnego związku z poprzednimi czasami. Będzie to raczej kulminacja wszystkich cierpień, jakie wierni znosili przez wieki, okres, w którym Smok podejmie ostatnią i najbardziej zaciekłą próbę zniszczenia nasienia Niewiasty i w którym wrogi świat zrzuci maskę zewnętrznej przyjaźni i tolerancji wobec ludu Bożego. Wtedy stanie się w pełni widoczne, że oni nadal wściekle nienawidzą Chrystusa i tych, którzy są Jego. Będzie to oczywiście czas, w którym jasno i wyraźnie wytyczona zostanie granica rozróżnienia między prawdziwym Kościołem a światem. Nie będzie wtedy miejsca dla hipokrytów i powierzchownych chrześcijan. Będzie można „rozróżnić między sprawiedliwym a bezbożnym, między tym, który służy Bogu, a tym, który mu nie służy” (Mal 3:18). A jednym z głównych środków, które doprowadzą do jawnej manifestacji tego rozróżnienia w tych dniach, będzie „Znak Bestii”.
Każdy chrześcijanin, który jest w ogóle zaznajomiony z Pismem Świętym, jest w stanie od razu znaleźć w Biblii odniesienie do znaku Bestii. Znajduje się ono w 13 rozdziale Księgi Objawienia. W tym rozdziale mamy dość rozbudowany apokaliptyczny opis Antychrysta, jego rządów i wściekłości. Nie jest teraz naszym celem wchodzenie w szczegółową ekspozycję tego opisu, lecz jedynie przypomnienie ogólnych jego cech w takim stopniu, w jakim jest to konieczne do prawidłowego zrozumienia znaku bestii. Rozdział przedstawia wizję dwóch potwornych bestii, jednej wychodzącej z morza, drugiej wychodzącej z ziemi. Pierwsza z nich reprezentuje Antychrysta i jego ostateczne imperium w aspekcie politycznym. Jest przedstawiana jako światowa potęga, która ma uniwersalny wpływ. To królestwo lub imperium, które obejmuje wszystkie narody ziemi. Ta antychrześcijańska bestia, która bluźni przeciwko Bogu, Jego imieniu i przybytkowi oraz mieszkańcom nieba, jest ucieleśnieniem smoka, starego węża, diabła, od którego otrzymuje swoją moc. Podziwiają go i czczą wszyscy mieszkańcy ziemi, z wyjątkiem tych, których imiona są zapisane w księdze życia Baranka zabitego od założenia świata. Powszechne, niegodziwe, antychrześcijańskie państwo jest zatem reprezentowane przez bestię z morza. W jej służbie stoi druga bestia, ta, która powstaje z ziemi. To właśnie ta druga bestia jest zainteresowana przekonaniem wszystkich ludzi, by podziwiali i czcili antychrześcijańskie polityczne mocarstwo światowe. Ta druga bestia jest „fałszywym prorokiem”. To duchowa moc fałszywej nauki, fałszywej filozofii i fałszywej teologii, wykorzystująca wszelkie środki w zakresie swej władzy, słowo mówione, prasę, druk, radio i wszystkie cuda nauki i wynalazków, aby kształtować opinię publiczną na korzyść pierwszej bestii. Jest bardzo wytrwała w swoich wysiłkach. Nie może spocząć, dopóki Antychryst nie będzie jawnie i publicznie wielbiony i podziwiany, a więc nie może tolerować tych, którzy odmawiają ugięcia kolan przed tym Baalem dni ostatecznych. I dlatego przekonuje ludzi, aby zrobili obraz bestii, jakąś widzialną reprezentację antychrześcijańskiego wszechmocnego państwa, żeby wszyscy mogli otwarcie oddać jej pokłon w hołdzie. I z tego samego powodu ten fałszywy prorok dba o to, by nikt nie miał wątpliwości w swej postawie wobec bestii i jej wizerunku. Różnica między tymi, którzy czczą bestię, a tymi, którzy odmawiają jej czci, musi być widoczna dla wszystkich. Nie może być połowicznego przekonania. Ci, którzy sprzeciwiają się antychrześcijańskiej bestii i nalegają na wierność Chrystusowi, muszą zostać zdemaskowani, aby mogli zostać zgładzeni. W imperium antychrześcijańskim będzie bowiem miejsce tylko dla tych, którzy oddają cześć bestii!
Aby osiągnąć ten cel, fałszywy prorok wymyśla dwa środki: ducha życia, którego daje obrazowi bestii, sprawiając, że przemawia oraz znamię bestii. Dobrze jest, jeśli je rozróżniamy. Czytamy w Księdze Objawienia 13:15:
I pozwolono jej tchnąć ducha w wizerunek bestii (lub, zgodnie z RV [Revised Version]: „I dano mu tchnąć duchem w niego, nawet w obraz bestii”), tak żeby przemówił wizerunek bestii i sprawił, że ci, którzy nie oddali pokłonu wizerunkowi bestii, zostali zabici!”
Ogólna idea tego jest oczywista. Obrazy, reprezentacje antychrześcijańskiego państwa są instalowane w całym imperium. Obrazy te otrzymują teraz oddech, otrzymują ducha (życia). Nie oznacza to oczywiście, że fałszywy prorok będzie miał moc tworzenia żywych istot, ale raczej, że w jakiś sposób te obrazy nabiorą charakteru i będą funkcjonować jako żywe osoby, które mają oczy i uszy. Zwłaszcza w tym szczególnym aspekcie obraz bestii będzie funkcjonował jako istota posiadająca tchnienie życia: będzie zarówno słyszeć, jak i mówić. Z naciskiem mówi się nam, że celem nadania ducha życia obrazowi jest umożliwienie mu przemawiania. I znowu, celem jego mowy jest „aby wszyscy, którzy nie oddadzą pokłonu (czci) obrazowi bestii, zostali zabici”. Jest więc oczywiste, że ten mówiący obraz służy celom szpiegowskim. Urządzenie to jest środkiem do zdemaskowania tych, którzy sprzeciwiają się kultowi bestii. Obraz bestii zarówno słyszy, jak i mówi. Zapisuje on mowę i rozmowy tych, którzy odmawiają oddawania czci bestii, aby następnie przekazać fałszywemu prorokowi to, co w ten sposób zarejestrował. To, w jaki sposób ma to zostać zrealizowane w czasach Antychrysta, jest sprawą drugorzędną. To, że nie potrzebujemy uduchowiać ani alegoryzować tekstu, ale trzymać się dosłownej interpretacji i oczekiwać dosłownej realizacji tego mówiącego obrazu, powinno być oczywiste dla każdego, kto kontempluje cuda nowoczesnej wynalazczości i nauki. W ogóle nietrudno sobie wyobrazić instalację mechanicznych uszu i ust, które będą nagrywać i upubliczniać nawet to, co mówi się potajemnie. Takie urządzenia zostaną zainstalowane wszędzie w imperium antychrześcijańskim pod nadzorem fałszywego proroka, w kościołach i salach wykładowych, w domach i biurach oraz w miejscach publicznych, aby wierni mogli zostać zdemaskowani i zabici mocą miecza.
Drugim sposobem odróżnienia czcicieli Baranka od naśladowców bestii, pobożnych od bezbożnych, jest znak/znamię bestii. Różni się całkiem od pierwszego nie tylko swym charakterem, ale i efektem. Pierwszym środkiem rozróżnienia jest mowa obrazu bestii, drugim jest znamię, które każdy musi otrzymać i pokazać na czole lub prawej ręce; pierwszy prowadzi do ujawnienia i śmierci tych, którzy odmawiają oddawania czci bestii, a drugi do ich wykluczenia ze społeczeństwa: nie mogą kupować ani sprzedawać. Ten drugi znak, czyli znamię bestii, jest najwyraźniej przeznaczony do uzupełnienia pierwszego, czyli mowy obrazu. Fałszywy prorok jest bowiem ewidentnie zdecydowany, aby absolutnie każdy bez wyjątku czcił antychrześcijańską bestię i aby w całej strefie panowania Antychrysta nie pozostał żaden wyznawca Baranka. Do osiągnięcia tego celu nie wystarczy mowa obrazu. Można sobie wyobrazić, że niektórzy, że nawet wielu, mogą umknąć jego wykryciu. Doprowadzi on przede wszystkim do tego, że przywódcy Kościoła, ci, którzy są powołani do głoszenia Ewangelii, do nauczania i upominania ludu Bożego, ci, którzy z racji swego stanowiska przywódców są powołani do wyznawania imienia Chrystusa i do potępiania imienia Antychrysta, będą zdemaskowani i prześladowani aż na śmierć. To jednak nie zadowala fałszywego proroka. Wszyscy muszą być zdemaskowani. I tak wymyśla znamię bestii i „sprawia, że wszyscy, zarówno mali, jak i wielcy, bogaci i biedni, wolni i niewolnicy, otrzymują znamię na swoją prawą rękę lub na swoje czoło”. Od tego sprytnego urządzenia żaden człowiek nie może uciec. Fałszywy prorok tak bowiem układa sprawy, „że nikt nie może kupować ani sprzedawać, z wyjątkiem tego, który ma znamię albo imię bestii lub liczbę jej imienia”. Znak (znamię) bestii jest bardzo skuteczny. W rzeczywistości podzieli ludzi na dwie wyraźnie odrębne grupy i przeciwstawne obozy: wyznawców Baranka i czcicieli bestii. W owych dniach będzie można wyraźnie rozróżnić między tym, który służy Panu, a tym, który Mu nie służy.
Zauważmy przede wszystkim, że ten znak bestii, chociaż ustanowiony przez państwo, musi być jednak dobrowolnie przyjęty przez każdego obywatela, bogatego lub ubogiego, wielkiego lub małego. To rzeczywiście wymysł fałszywego proroka. W tym przebiegłym i niegodziwym umyśle miał swój początek. Nie zapominajmy jednak, że fałszywy prorok działa w imieniu i na rzecz pierwszej bestii, władzy politycznej Antychrysta. Pod jego wpływem staje się więc prawem państwowym to, że wszyscy mają otrzymać i jawnie okazywać (takie jest znaczenie słów „na prawej ręce lub na czole”) znamię bestii. Z drugiej strony prawo państwowe ma taką naturę, że każdy człowiek musi dokonać własnego wyboru w odniesieniu do tego znamienia bestii. Musi przyjąć je dobrowolnie. Musi chcieć je dostać. Nie jest nawet wykluczone, że będzie musiał się o to ubiegać pisemnie i za to zapłacić. Tak jak jest prawem państwowym, że twój samochód musi posiadać dowód rejestracyjny, gdy nim jeździsz, a ty musisz złożyć wniosek i nabyć ten dowód rejestracyjny, tak też w czasach imperium antychrześcijańskiego na mocy dekretu wszechmocnego państwa musisz przyjąć i okazać znamię bestii, ale będziesz musiał złożyć podanie, aby je otrzymać. Tylko, że sprawa, która będzie wtedy przedłożona pod wybór przez twą wolę, jest niezwykle poważna, o wiele bardziej niż twój wniosek o prawo jazdy czy dowód rejestracyjny pojazdu. Jeśli bowiem nie złożysz podania o znamię bestii, nie będziesz mógł ani kupować, ani sprzedawać; natomiast, jeśli złożysz wniosek o to znamię, będziesz musiał przysiąc, że nazywasz Chrystusa przeklętym i że jesteś i zawsze zamierzasz być wiernym czcicielem bestii. Dzięki sprytnemu zabiegowi fałszywego proroka i mocy miecza państwa antychrześcijańskiego zostaniecie postawieni przed alternatywą: zaprzeczyć Chrystusowi i oddać cześć bestii albo umrzeć! Jakkolwiek wielkie może być obciążenie waszej woli próbami i pokusami, to jednak wy dokonacie wyboru za lub przeciw znamieniu bestii! Ujawnione zostaną myśli wielu serc. I tylko złoto suwerennej Bożej łaski przejdzie przez tę próbę „ku uwielbieniu, czci i chwale (sławie) przy objawieniu się Jezusa Chrystusa”.
Zawsze tak jest.
Prześladowanie ze względu na Chrystusa zawsze wiąże się z wyborem między tym, co widzialne, a tym, czego nie ma — między obecnym światem a światem przyszłym, między zachowaniem a utratą życia. I zawsze tylko dzięki łasce jest możliwe dokonanie wyboru między Chrystusem i cierpieniem, Antychrystem i światem wraz z jego przyjemnościami. W czasach wczesnego Kościoła było prawem cesarstwa, że cześć miała być oddawana Cezarowi. Chrześcijanie byli czasami stawiani przed wyborem oddania hołdu wizerunkowi Cezara lub bycia wrzuconymi do kotła z wrzącym olejem; to dzięki łasce niezmiennie wybierali to drugie. W czasach Reformacji i Hiszpańskiej Inkwizycji ludzie byli rozciągani na kole, powoli rozrywani na strzępy i zadawano im najbardziej nieznośny ból i straszliwą mękę. I na tym kole tortur byli stawiani przed wyborem: Chrystusa i ciągłej agonii do końca albo zaparcia się Chrystusa i natychmiastowego wyzwolenia. Tylko łaska uzdolniła wiernych do wytrwania aż do końca. Obecnie sytuacja nie jest inna, chociaż granice nie są tak wyraźnie wytyczone, jak w niektórych minionych okresach i tak jak będą nakreślone ponownie w dniach ostatecznych. Niejednokrotnie stajemy przed alternatywą przyjęcia nierównego jarzma z niewierzącymi, uznania antychrześcijańskich zasad i zaprzeczenia prawdzie albo pozostania wiernymi i utraty pracy lub pieniędzy. I znowu, nawet teraz, tylko przez cudowną moc łaski Bożej (wierzący) wybiorą to drugie. Otrzymujemy łaskę wiary w Chrystusa i cierpienia z Nim. A w takich chwilach stresu i ucisku „miłość wielu oziębnie”. Być może będą próbowali ukryć swoją apostazję wieloma wymówkami, ale faktem jest, że kiedykolwiek i gdziekolwiek wybierzemy świat zamiast Chrystusa, w tym wyborze decyduje grzeszne ciało, a nigdy łaska Boża! Taka jest właśnie powaga sprawy. W naszym wyborze ujawniamy myśli serca!
Zastanówmy się również nad znamieniem bestii i jego znaczeniem. Z w.17 widać, że znamię jest tym samym, co imię bestii, a imię jest także liczbą imienia. Jest to szczególnie widoczne, jeśli przyjmiemy tłumaczenie Przekładu Zrewidowanego: „z wyjątkiem tego, który miał znamię, nawet imię bestii lub liczbę jej imienia”. Jest więc jasne, że znak, który ludzie mają nosić na prawej ręce lub na czole, składa się z imienia pierwszej bestii, przed którą i w imieniu której druga bestia działa i sprawuje swoją władzę; i równie oczywiste jest, że imię to jest reprezentowane przez liczbę bestii. Ważnym pytaniem przy ustalaniu znaczenia tego znaku bestii jest: jak w związku z tym rozumieć termin „imię”? Bardzo powszechna grupa interpretatorów wyjaśnia, że termin ten odnosi się do właściwego imienia Antychrysta. Interpretują ten rozdział i dużą część Księgi Objawienia jako mające swoje historyczne wypełnienie w Imperium Rzymskim za czasów Jana. To bestia, która w wizji wyłania się z morza. Imię bestii, według tej interpretacji, jest nazwą własną (imieniem własnym) jednego z cesarzy, takiego jak Nero lub Domicjan, lub samego cesarstwa. A liczba imienia, zgodnie z tym poglądem, jest sumą wartości liczbowej kilku liter tego imienia. Bardzo powszechnie przyjętą interpretacją należącą do tej klasy jest ta, która uważa, że „imię bestii” odnosi się do nazwy Imperium Rzymskiego, nazwy LATEINOS. Wartość liczbowa kilku liter tego imienia w alfabecie greckim jest następująca: L oznacza 30, A oznacza 1, T – 300, E – 5, I – 10, N – 50, O – 70, S – 200; zsumowane te różne liczby dają sumę 666, czyli liczbę tego imienia!
Wobec tej interpretacji mamy różne zastrzeżenia. Po pierwsze, nawet jeśli „bestią”, jaka się historycznie pojawiała w czasach Jana, mogła być rzymska potęga światowa, to imperium z pewnością nie mogło być państwem antychrześcijańskim w swoim ostatecznym przejawie, co niewątpliwie jest zobrazowane w tym rozdziale. Do antychrześcijańskiej potęgi światowej w jej ostatecznym kształcie i rozwoju nie można by zastosować nazwy Lateinos. Nawet jeśli można by wytłumaczyć, że „imię bestii” odnosi się w pierwszej kolejności do imienia własnego ówczesnego cesarza lub do nazwy cesarstwa w ogóle, to musi ono mieć jeszcze inne, symboliczne znaczenie. Po drugie, termin „imię” w Piśmie Świętym w kontekstach takich jak ten, w którym tutaj występuje, ma zwykle inne znaczenie. Nie oznacza rzeczownika własnego, lecz wyraża to, co oznacza istotę, naturę, rzeczywisty charakter czegoś lub kogoś. Odnosi się to również do użycia „imienia” w Księdze Objawienia. Tak więc czytamy w rozdziale 3:1: „Znam twoje uczynki, że masz imię, które mówi, że żyjesz, ale jesteś martwy”. Jeszcze wyraźniej termin ten odnosi się do tożsamości osobistej i charakteru, a nie do rzeczownika własnego w wersecie 5 tego samego rozdziału: „Nie wymażę jego imienia z księgi życia”. I bez wątpienia termin ten ma takie znaczenie w wersecie 12: „Tego, kto zwycięży, uczynię filarem w świątyni mojego Boga i już nie wyjdzie na zewnątrz. Napiszę też na nim imię mego Boga i nazwę miasta mego Boga, nowego Jeruzalem, które zstępuje z nieba od mego Boga, i moje nowe imię”. W tym samym biblijnym znaczeniu tego słowa wolimy interpretować to określenie „imię bestii”. Nie odnosi się do żadnego rzeczownika własnego, ale wyraża naturę, rzeczywisty, duchowy charakter bestii. Po trzecie, interpretacja, która stwierdza, że imię bestii to Lateinos, a następnie odkrywa liczbę sześćset sześćdziesiąt sześć w sumie jej liter, jest zarówno zbyt mechaniczna jak i zbyt arbitralna, a poza tym trąci alegoryzmem starej kabalistycznej szkoły interpretatorów. Jeśli liczba imienia bestii ma być traktowana jako suma w arytmetyce, nigdy nie można być pewnym odkrycia prawdziwego znaczenia tego imienia: więcej niż jedno imię, które zasługuje na uwagę, przyniesie ten sam wynik. Prawdą jest, że interpretacja jest pomysłowa, ale tekst informuje nas, że do odkrycia znaczenia liczby bestii wymagane są mądrość i zrozumienie, a nie pomysłowość (w.18). A mądrość i zrozumienie w sensie biblijnym są duchowym wglądem w sprawy dotyczące królestwa Bożego.
Według wszelkich pozorów liczba 666 z jej wymownym powtórzeniem liczby sześć sugeruje, że jest to liczba schematyczna i że jej znaczenie należy odnaleźć w jej symbolice. I jest to całkiem zgodne z użyciem liczb w innych częściach Księgi Objawienia. Liczby trzy, cztery, sześć, siedem, dziesięć w różnych kombinacjach i stosunkach występują w tej księdze bardzo często i stale mają znaczenie symboliczne. Są symbolami o pewnym duchowym znaczeniu. Byłoby rzeczywiście bardzo dziwne, gdyby liczba taka jak 666 stanowiła wyjątek od tej ogólnej reguły. Jest też oczywiste, że symboliczne znaczenie tej liczby wyraża nazwę lub charakter antychrześcijańskiego mocarstwa światowego. Liczba sześć jest liczbą stworzenia: w ciągu sześciu dni Bóg stworzył niebo i ziemię. Jest to liczba tygodnia pracy człowieka, gdyż tak jak Bóg stworzył wszystko w sześć dni, tak człowiek musi pracować przez sześć dni i wykonać całą swoją pracę. Sześć dni, raz dziennie, dzieciom Izraela nakazuje się maszerować wokół miasta Jerycho. Liczba sześć oznacza więc pracę, trud, pełnię ludzkich zmagań, aby wytworzyć gotowy wyrób, dojść do celu, osiągnąć cel ludzkiej egzystencji. Ale praca i znój nie są i nie mogą być celem samym w sobie. Końcem, ukoronowaniem Bożego stworzenia świata jest szabat, odpoczynek Boga. A zatem trud człowieka można uznać za udany tylko wtedy, gdy osiągnie on odpoczynek szabatu, prawdziwy odpoczynek Boga, czyli liczbę siedem.
Schematem, podstawą księgi Objawienia jest liczba siedem, ale występuje ona jako sześć plus jeden. Jest siedem pieczęci, siódma pieczęć jest objawiona jako siedem trąb, a co więcej, siódma trąba przybiera postać siedmiu czasz. Siódmego dnia miasto Jerycho musi być okrążone siedmiokrotnie, a siódmego dnia, po tym, jak synowie Izraela po raz siódmy przemaszerowali wokół twierdzy, miasto zostało zdobyte. Sześć zatem może być postrzegane jako siedem minus jeden, tydzień bez szabatu, praca bez odpoczynku, trud bez osiągnięć, marność nad marnościami, nadzieja, która nigdy nie nadchodzi, oczekiwanie, które gaśnie. To zatem wyraża prawdziwy charakter potężnej antychrześcijańskiej potęgi światowej w jej urzeczywistnieniu w fazie ostatecznej. Reprezentuje całkowity wysiłek człowieka w czasie. Jest to bowiem liczba Człowieka. Nawet Antychryst jest tylko człowiekiem, niczym więcej. Nazywa się Anthropos, Człowiek, choć może się wydawać potężny. Jest to człowiek stojący w swoim pełnym rozwoju, który poświęcił swoją pomysłowość, siłę, pracę i trud dla ziemskiego stworzenia i dla siebie samego, Człowiek kulturalny stojący u szczytu swego rozwoju, w zenicie swej potęgi. Dążył do tego, by uczynić coś z tego świata, by ustanowić królestwo człowieka. A teraz doszedł do liczby sześć. To już koniec. Wielokrotnie usiłował osiągnąć cel liczby siedem, odpoczynek, świat Szabatu, na co wskazuje przyjęcie liczby: 600 … 60 … 6. Za każdym razem, jak wynikałoby z liczby, wysiłki człowieka wymagały coraz krótszego czasu i były najwyraźniej bardziej pewne osiągnięcia celu. Jednak mu się to nie udaje. Zwykły człowiek, człowiek bez Boga, człowiek ziemski, tkwiący w grzechu i pogrążony w śmierci, nie może osiągnąć odpocznienia. Nadzieje niegodziwców pryskają jak bańka mydlana. Jedynie nadzieja sprawiedliwego, człowieka w Chrystusie, Człowieka Bożego, jest radością. Sięga on po liczbę siedem, odpoczynek, który pozostaje dla ludu Bożego. I osiąga ją. Nadzieja nie przynosi wstydu!
Rozważmy teraz straszliwe znaczenie znaku bestii. Znamię to jest bowiem imieniem bestii i symboliką liczby 666. Fałszywy prorok antychrześcijańskiego imperium będzie więc tak sprawował swoją władzę, że na mocy dekretu państwowego wszyscy znajdujący się pod panowaniem Antychrysta, czyli na całym świecie, będą musieli przyjąć i publicznie eksponować to imię bestii! W tym objawia się on jako antychryst, jako ten, który sprzeciwia się Chrystusowi Bożemu i zamierza uzurpować sobie Jego miejsce. Chrystus bowiem także nadaje imię tym, którzy są Jego, imię swojego Boga, imię miasta Bożego i nowe imię tym, którzy należą do Niego. I nawet na tym świecie, dzięki skuteczności imienia, które otrzymują od Chrystusa, wierzący stają się widoczni w słowie i rozmowie, w wyznawaniu i chodzeniu, w oddawaniu czci i głoszeniu Słowa, jako należący do Niego z ciałem i duszą, na czas i wieczność. On nabył ich Swą własną drogocenną krwią i odkupił ich od grzechu i śmierci; wyzwolił ich z mocy ciemności i odnowił przez Swojego Ducha, tak że stali się podobni do Niego Samego. Noszą Jego imię. I przez wiarę przyjmują to imię i ukazują je pośród świata. Ale za namową fałszywego proroka, Antychryst w ostatnich dniach podejmie rozmyślną próbę wymazania z ziemi samej pamięci o imieniu Chrystusa i zastąpienia go wszędzie jego własnym imieniem: znamieniem bestii! Wszyscy obywatele znajdujący się pod jego zwierzchnictwem, to znaczy wszyscy ludzie, muszą nosić jego imię! Dobrowolnie, z własnego wyboru, muszą je przyjąć. A przyjmując je, otwarcie oświadczają, że należą do Antychrysta ciałem i duszą, w życiu i śmierci; że go podziwiają i czczą, i pokładają w nim całą swoją ufność. Takie jest straszliwe znaczenie znamienia bestii!
Ale chociaż w tamtych czasach każdy będzie wezwany do dokonania wyboru i choć wybór, jakiego dokona, będzie z pewnością dobrowolny i z tego powodu będzie wyrazem tego, co mieszka w głębi jego serca, to jednak odmowa przyjęcia i pokazywania znamienia bestii może nastąpić tylko za cenę cierpienia ze względu na Chrystusa. Albowiem celem znaku bestii jest określenie, kto będzie miał przywilej kupowania i sprzedawania pod panowaniem Antychrysta. Tak bowiem czytamy w wersecie 17, rozdz. 13 Księgi Objawienia: „I aby nikt nie mógł kupić ani sprzedać, tylko ten, kto ma znamię, imię bestii lub liczbę jej imienia”. Zastanów się, co to oznacza. Prowadzisz określoną działalność biznesową, a pewnego dnia urzędnik państwowy wkracza do twojego sklepu, rzuca okiem na twoje czoło i prawą rękę i nakazuje natychmiastowe zamknięcie twego sklepu do czasu, w którym zapewnisz sobie znamię bestii. Próbujesz dokonać zakupu artykułów codziennego użytku, żywności i odzieży, a mężczyzna za ladą patrzy na ciebie, prosi cię o pokazanie prawej ręki i chłodno informuje cię: „Nie mogę panu nic sprzedać!” Jesteś zatrudniony w pewnej fabryce i zarabiasz godziwą pensję, aby zapewnić sobie i swoim bliskim byt, a niespodziewanie zostajesz wezwany do biura i powiedziano ci, że jeśli nie zdobędziesz znaku bestii, nie musisz jutro wracać do pracy. Wynajmujesz dom i kiedy płacisz miesięczny czynsz, właściciel nakazuje ci opuszczenie domu, chyba że natychmiast wystąpisz z wnioskiem o nadanie ci znaku bestii. Jeśli odmówisz wyparcia się Chrystusa i uznania Antychrysta, będziesz wyrzutkiem społecznym, gorszym niż parias: nie pozostanie dla ciebie miejsca na świecie! Rzeczywiście, dobrowolnie dokonujecie wyboru, ale wasz wybór na rzecz Chrystusa i przeciw Antychrystowi zostanie poddany ciężkiej próbie, cięższej nawet niż wybór między Antychrystem a natychmiastową śmiercią!
Już teraz w znakach czasu możemy odczytać zbliżanie się tych strasznych dni. Miejsce wiernego chrześcijanina w świecie szybko się zawęża. Praca, przemysł, biznes, a nawet rolnictwo stają się coraz bardziej zorganizowane i nawet dzisiaj nie zawsze można zdobyć pracę lub prowadzić określoną działalność gospodarczą, jeśli nie uznaje się zasad i nie akceptuje praktyk sprzecznych ze Słowem Bożym i chrześcijańskim sumieniem. Jednak dzisiaj sprawa nie jest aż tak frapująca czy istotna. Czasami może to być kwestia lepszego stanowiska, wyższej płacy, trochę większego zysku, lecz wierny chrześcijanin może nadal mieć swoje miejsce w świecie. W czasach Antychrysta jednak nie będzie miejsca dla tego, kto odmówi przyjęcia znaku bestii. I nietrudno sobie wyobrazić, jak w owych dniach odpadnie wielu, którzy teraz wydają się być Chrystusowi. I nie będzie im trudno znaleźć wymówki, które pozornie usprawiedliwią ich niewierność, a nawet sprawią, że postawa wiernych wyda się niemądra. Czy nie wolno im żyć? A jak mają żyć, skoro nie mogą ani kupować, ani sprzedawać? Poza tym nie jest prawem państwowym, że nikomu nie wolno przyjmować znamienia bestii, a czyż nie powinniśmy być poddani władzom? Takie argumenty niewątpliwie okażą się bardzo prawdopodobne w czasach Antychrysta. Tymczasem pamiętajmy, że są one całkowicie sprzeczne ze Słowem, które wyraźnie uczy nas, że „kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swoje życie z mojego powodu, znajdzie je” (Mt 16:25). A „kto miłuje swoje życie, utraci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne” (Jan 12:25). I nie zapominajmy, że tylko ci, „których imiona nie są zapisane w księdze życia Baranka zabitego od założenia świata” [Rev 13:8] będą czcić bestię i przyjmą znamię bestii.
Będą to dni straszne, zaiste, lecz tylko według ciała. Ale muszą to być także dni chwalebne, dni wielkiej łaski. Albowiem Swoim własnym wybranym Bóg z pewnością udzieli łaski według obranej drogi, aby mogli pozostać wierni aż do końca. Znamienny jest obraz, jaki rysowany jest przed nami na początku czternastego rozdziału księgi Objawienia. Bez względu na to, jak Antychryst może się wściekać, Baranek wciąż stoi na Górze Syjon, a sto czterdzieści cztery tysiące, wszyscy Jego wybrani, nadal są z Nim i nikt nie zdoła wyrwać ich z Jego ręki! Bądźcie więc cierpliwi aż do nadejścia Dnia Pańskiego! Kto wytrwa aż do końca, będzie zbawiony! Zwycięstwo jest nasze!
Aby uzyskać więcej informacji w języku polskim, kliknij tutaj.